piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 8

 ' W pogoni za motylem '



Nathan miał rację. Powinna wrócić w tamto miejsce, gdzie Lucila Dares znalazła różaniec. Wszystko wydarzyło się co prawda wiele lat temu, ale kto wie, może zjawa znów się pojawi?
Rodzina Morritów chciała dodać kobiecie otuchy. Wiernie towarzyszyli jej przy podejmowaniu tak ważnych i zarazem strasznych decyzji.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić, Pamaro? - pomimo tego, że Nathan całkowicie ją popierał, nadal nie mogła zapomnieć wydarzeń z ostatniego wieczoru.
- Tak, niech się dzieje co chce - nastroszyła się. Nie musieli długo podróżować w poszukiwaniu polany. Znaleźli ją na skraju lasu na terenie sąsiedniej wioski. Ziemia pokryta była piękną zieloną trawą, a kwiaty, które na niej rosły przypominały złote róże.
- Co my niby mamy robić na tym odludziu? - Holly jak zwykle wtrażała swoje zdanie w najmniej odpowiednim momencie.
- Będziemy czekać - skwitowała Pam.
- Myślisz, że To Coś zareaguje na różaniec? - Gabriela zapytała z głupia miną. Ale nazywanie czegoś, czego nigdy w życiu się nie widziało Czymś, było jak najbardziej na miejscu.
- Nie wiem, moja droga. Połowę mojego długiego jak dotąd życia przesiedziałam w waszym domu. Nigdy nie chciałam zgłębiać tajemnic świata, więc nie jestem wszystkowiedząca - Pamara lekkim ruchem chwyciła różaniec w palce.
- A ja sądzę, że coś się stanie - mały Tomi wydawał się bardzo odważny. Wszyscy nagle spuścili głowy i zamilkli. Takie czekanie na cud było jednak z lekka bezsensowne. Stali tak w bezruchu przez bardzo długi czas. Nic się jednak nie działo.
- To nie ma sensu - Nathan stracił nadzieję - nic ani nikt się tu nie zjawi. To jak pogoń za motylem. Nierealne.
Po tych słowach Pamara poczuła, że po jej policzkach sływają łzy. Nie wiedziała jednak dlaczego.
- Kochanie, daj jej czas - Gabriela zatrzymała mężą, gdy chciał pocieszyć kobietę. Nie zdawała sobie sprawy z ich relacji.
Po nastepnych minutach ciszy Morritowie ujrzeli tylko uciekającą w las Pam. Była zapłakana, a nadzieja na rozwikłanie zagadki całkowicie ja opuściła. Czuła, że nikt jej nie rozumie. Nawet bliski jej sercu Nathan. Jedynie Marsel był jej pokrewną duszą. A teraz została całkowcie sama.

Jednak nagle na polanie, ku zdziwieniu Morritów rozległ się niski głos.W powietrzu zajaśniał kształt postaci.
- Nie powinno Cię tu być

Kobieta usłyszawszy ten głos zamarła z przerażenia...

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 7

' Stojąc w miejscu '


  
Pamara leżała na łóżku i rozmyślała. Po ostatniej wizycie pana Rudolfa, nic się nie zmieniło. Nadal była pół-duchem, nadal posiadała złoty różaniec, o którym nie wiedziała wiele. Chciała się od niego uwolnić. Wiedziała, jakie będą konsekwencje. Musiała jakoś połączyć wszystkie elementy tej zwariowanej układanki.

Nagle w pokoju pojawił się Nathan. Przysiadł obok niej.
- Słuchaj, Pamaro - pogładził się po głowie. - Doszedłem do pewnego wniosku. Powinniśmy pójść na tę łąkę.
- A to niby dlaczego? - zdumiała się kobieta.
- Wiemy już, że pierwsza właścicielka różańca była wyjątkowo religijna. Wiemy, że różaniec ma magiczną moc i daje nieśmiertelność...

Pam słuchała go z zaciekawieniem. Może i Nathan był inteligentnym mężczyzną i wspaniałym ojcem, przystojnym i zrównoważonym mężem, ale nie sądziła, że pojmie jej sytuacje. Jednak było coś, co w nim lubiła. Ten jego cudny uśmiech.
- A więc ja połączyłem te fakty. Rudolf mówił, że jego babka spotykała się z jakimś duchem. Albo przynajmniej tak sądziła. - Nathan wziął głęboki oddech.
- Sądzisz, że w zamian za przestrzeganie przykazań, jakiś duch podarował Lucili Dares różaniec?! - wrzasnęła na cały głos kobieta.
- Właśnie tak. Dlatego musimy wrócić na łąkę. Tam przecież wszystko się zaczęło. - Nathan pochylił się delikatnie nad Paramą.
- Może znów spotkamy tą zjawę i wszystko się wyjaśni - szepnęła mu do ucha.
- Chciałabyś znów być normalnym człowiekiem? - zapytał.
- Pragnę tego. Ale bardziej pragnę móc znowu kochać...- ich głowy zbliżyły się do siebie. W domu nie było nikogo oprócz nich. Gabriela była na zakupach, a dzieci w szkole. Mogli robić co chcą.

W pewnym momencie usta Pam i Nathana zetknęły się. Zastygli w pocałunku.
Pamara od dawna nie czuła czegoś takiego. Pamięta, że jedynie Marsel sprawiał, iż promieniała. Ale Marsel od lat już nie żył, a ona nadal chciała być kochana.
Nagle odsunęła się od mężczyzny.
- Nie, tak nie można - pomyślała. Nathan podobał jej się. Nawet bardzo. Jednak nie chciała rozbijać rodziny. Wiedziała, że ostatnio Gabriela i jej mąż strasznie się kłócą. Ale czy to prawdziwy powód do rozstania? Zawsze można się dogadać.
Stała tak w ciszy, w kącie pokoju. Zastanawiała się na swoim życiem. Po chwili odwróciła się na pięcie i uciekła. 
Chciała rozwikłać tajemnicą różańca. Zdawała sobie sprawę z tego, iż może umrzeć, gdy zdejmie różaniec. Jednak pomimo to chciała spróbować. Chciała dołączyć do Marsela w niebie.

Ale ciągle stała w miejscu...

 

piątek, 21 czerwca 2013


  Rozdział 6

' Rudolf Czarnonosy '

 

Po paru dniach, ktoś zapukał do drzwi Morritów. Holly, która była w domu razem z Pamarą, otworzyła.
- Dzień dobry - powitała gościa nawet nie patrząc na jego twarz.
- Dostałem list od jakiejś Isis Wolvengard - wydukał mężczyzna.
- Ach! To pan! - zawyła z zachwytu dziewczyna. Teraz spojrzała na niego. Był średnio wysokim staruszkiem o ciemnej skórze. Wyraz jego twarz nie był zbyt miły. Dziewczyna wpuściła osobnika do środka i  od razu pobiegła po Pamarę.
Gdy obie znalazły się w salonie i zaparzyły panu herbatę, chciały dowiedzieć się czegoś na temat jego rodziny. O dziwo ich gość nie odezwał się ani razu od czasu przekroczenia progu domu. 
- To ja jestem Isis Wolvengard. Mój przyjaciel znał pańską babkę Lucile Dares - Pamara ukłoniła się.
- Najbardziej interesuje nas historia życia Lucili- powiedziała Holly i pociągnęła łyk napoju.
- To moja pra pra babka. Nie pamiętam jej - zawziął się mężczyzna.
- Prosimy, może jednak coś się panu przypomni - Holly zrobiła słodką minę.
Nagle w domu pojawił się Nathan.
- Nie tak szybko moje panie! - zagadnął Pam i Holly. - Może najpierw pozwolicie temu panu się rozgościć i przedstawić? Nie wypada od razu naskakiwać na niego z pytaniami!
Pamara przełknęła ślinę.
- Aaa, no tak - Holly oprzytomniała. W tym czasie staruszek rozsiadł się wygodnie w ulubionym fotelu Gabrieli.
- Nazywam się Rudolf, ale swojego nazwiska nigdy nie zdradzam - mężczyzna był tajemniczy, a to bardzo zaintrygowało Nathana. - Lucila Dares była babcią mojej  babci. Pomimo tego mama często o niej opowiadała. Mówiła, że była dobrą, uczciwą kobietą. Pra pra babcia była dla mnie wzorem. Takim jakby aniołem. - sprostował Rudolf.
- Rudolf Czerwononosy! - zawył Tomi z ukrycia. Najwyraźniej bardzo interesowało go to, o czym rozmawiają dorośli. Pomimo obrazy gość zachował zimną krew i kontynuował swą opowieść.
- A czy słyszał pan może o nagłej śmierci babki? - Pamara podniosła wzrok.
- Zmarła nagle w wieku 52 lat, to trochę wcześnie. Jej ciało znaleziono na łące. Nie wiadomo skąd się tam wzięło. Nikt nigdy nie poruszał tego tematu.
- A czy pana matka mówiła panu kiedyś, dlaczego  babcia była tak dobrą kobietą? - to było najmądrzejsze pytanie jakie mógł zadać Nathan.
Rudolf podrapał się po głowie, na której pozostało niewiele włosów.
- Babcia była bardzo religijna. Podobno nigdy nie złamała żadnego przykazania boskiego.
- Przykazania! - wykrzyknęła w jednej chwili Pamara, po czym pobiegła na piętro.
- O co jej chodzi? - zapytała zdziwiona Holly.
- Myślę, że właśnie odnalazła sens tej zagadki...- Nathan uśmiechnął się. Ta kobieta zaskakiwała go.
Po chwili Pam wróciła do salonu.
- Czy jest to prawdopodobne, panie Rudolfie, że Lucila Dares była uważna przez ludzi za świętą? - zapytała.
Mężczyzna zmienił ton głosu. Pochylił się i wyszeptał kobiecie do ucha:
- To nie jest pewne, to prawda. Babka sądziła,że posiada boskie zdolności . Wszyscy uznali ją za wariatkę. Dopiero gdy umarła, rodzina poczęła zastanawiać się,  dlaczego ciało leżało na łące. Krążyły pogłoski, że spotkała się tam z Najświętszą Panienką... - urwał Rudolf - ...ale to tylko plotki. To wszystko co wiem. Nie pytam po co pani te informacje, ale będę miał panią na oku - powiedział, po czym wstał i opuścił dom Morittów.

poniedziałek, 10 czerwca 2013


  Rozdział 5

' Nadzieja Matką Głupich '

 

Pamara stała się bardzo bliska dla Morritów. Rodzina współczuła jej i jak najszybciej chciała pomóc. Nie było to jednak takie łatwe. Jak mają dowiedzieć się czegoś więcej na temat różańca, skoro jego pierwsza właścicielka nie żyje? To jak szukać igły w stogu siana. Niemożliwe. Pamara przez jakiś czas próbowała pogodzić się z losem. Lecz nie było to łatwe. W głowie nadal miała chwilę śmierci ukochanego. Widok krwi i ostrego jak brzytwa noża, doprowadzał ją do łez. Stwierdziła, że już nigdy nie będzie miała tego, co dał jej Marsel. Wolała ściągnąć wisiorek i umrzeć, aby potem spotkać się z nim w niebieskiej krainie.
Tego popołudnia Pamara i Tomi bawili się w ogrodzie. Kobieta żartobliwie nazywała chłopca Tomikiem Książek. Ich wyborną wręcz zabawę przerwał Nathan.
- Słuchajcie, popytałem ludzi i okazało się, że dom Lucili Dares, bo tak się nazywała ta kobieta, znajduje się po drugiej stronie miasteczka i nadal jest zamieszkały. - powiedział.
Pamarę zamurowało. Odebrało jej mowę.
- A więc jet szansa - wtrąciła stojąca obok Gabriela - Prawdopodobnie w tym domu mieszka ktoś z jej rodziny.
- Ale czy ten ktoś będzie ją pamiętał? - zaniepokoiła się Pam.
- Co masz na myśli? - zaciekawił się Nathan.
- Yyy...Skoro ja i Marsel urodziliśmy się w latach 20 - tych, a niewiele lat później Marsel znalazł różaniec  i spotkał dojrzałą kobietę...
- To znaczy, że ta Lucila Dares mogła mieć już dzieci. Właśnie w latach 20-tych. Potem w 40-tych już wnuki, a nastepnie tylko prawnuki niepamiętające o swojej babci - zakomunikowała Holly. Dziewczyna lubiła wykazywać się wiedzą.
- Wątpię, aby znalazł się teraz ktoś z jej bliższej rodziny - wtrąciła Gabriela.
- Ale mimo wszystko musimy spróbować - stwierdziła Pamara.
Nasi bohaterowie postanowili złożyć wizytę w domku Lucili Dares.
Gdy już dotarli na miejsce, przerazili się. Dom wyglądał jak nawiedzony. Z pewnością nie był, jednak widok odrapanych ścian i schodzącej farby przyprawiał o mdłości.
- Widocznie dawno nikt tu nie sprzątał - próbował rozładować napięcie Tomi.
Nathan podszedł do drzwi i zakołatał. Ten domek był bowiem pozbawiony dzwonka. Kołatka przedstawiała złocistą głowę lwa. Była, tak jak większość elementów tego domu, w nie najlepszym stanie.
Po paru minutach czekania, nikt nie otworzył.
- Może tego kogoś nie ma w domu? - zaniepokoiła się Holly.
- Albo po prostu już dawno stąd zwiał - Tomi przytulił się do mamy.
- W takim razie może zostawimy mu jakąś wiadomość? - zasugerował Nathan. Był bardzo pomysłowym mężczyzną.
Pamara znalazła w kieszeni kartkę oraz pióro i zaczęła pisać.


Drogi mieszkańcu tego domu!
Nazywam się Isis Wolvengard  i bardzo chcę się z Tobą skontaktować.
Chciałabym dowiedzieć się więcej o dawno zmarłej Lucili Dares.
Byłam dzisiaj pod twym domem. Pukałam, kołatałam, ale na marne.
Jeżeli zechciałbyś mi pomóc, proszę, przyjdź jutro w samo południe do domku na zielonym wzgórzu.
Będę tam na Ciebie czekać. Jeszcze raz proszę i dziękuję.

Isis Wolvengard


- I jak wam się podoba? - zapytała Pamara podając list Gabrieli.
- Gdybym był tym człowiekiem, już dawno bym cię odwiedził - odparł Tomi, a kobieta pogłaskała go po głowie. Następnie zgięła kartkę i włożyła pod drzwi.
Gdy Morritowie wracali wraz z Pamarą do ich domu, Tomi zapytała:
- Pamaro, a dlaczego nie mogę mówić do ciebie po imieniu?
Kobieta pochyliła się nad nim.
- Dowiesz się w odpowiednim momencie 
- No to chociaż mam nadzieję, że będziemy potrafili ci pomóc - za ich plecami wrósł Nathan.
Pam schowała twarz w dłoniach.
- Nadzieja jest matką głupich - wyszeptała.

piątek, 7 czerwca 2013

 

Rozdział 4

' Prawdziwa Straszna Historia '

 

Ostatniego wieczoru rodzina Morrit poznała tajemniczą kobietę, która nawiedza ich dom. Okazało się, że postać nie jest duchem, ale to dopiero początek jej historii. Następnego popołudnia wszyscy zebrali się w małym ogródku, aby posłuchać opowieści Pamary.
- Dlaczego mieszkasz w naszym domu? - wyrwało się Tomiemu, ale zaraz zamilkł. Bardzo ciekawiła go przeszłość nowej znajomej.
- Właśnie chciałam wam o tym opowiedzieć - Pamara wyprostowała się.
- Tomi, usiądź grzecznie i posłuchaj - upomniał chłopca ojciec, który również czekał na opowieść.
Kobieta wstała i przesiadła się na leżak. Zaczerpnęła powietrza i zaczęła.
- Urodziłam się 23 lipca 1923 roku jako Isis Wolvengard. Pochodziłam z ubogiej rodziny. Mieszkałam w małej wsi niedaleko stąd. Moje nastoletnie lata były trudne, ze względu na trwającą wojnę. W lecie 1940 roku, gdy miałam 17 lat, poznałam Marsela. Oszalałam na jego punkcie. Zamieszkaliśmy razem właśnie w tym domu. Po jakimś czasie nie byłam do końca pewna czy Marsel mnie kocha. Jednak nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic i nadal byliśmy razem. Pewnego dnia Marsel powiedział: - Jest coś o czym musisz wiedzieć. To była moja największa tajemnica, ale ty chyba potrafisz dotrzymać słowa. Opowiedział mi o pewnym zdarzeniu ze swego wczesnego dzieciństwa. Gdy był jeszcze małym szkrabem wybrał się sam na łąkę. Było to bardzo niebezpieczne. Pomimo tego, bawił się w najlepsze. Nagle zauważył, iż w pobliskich zaroślach coś się rusza. Podszedł bliżej, ale nie wyszedł z ukrycia. Jego oczy ujrzały dojrzałą kobietę, a nad nią coś bardzo jasnego unoszącego się w powietrzu. Nie wiedział dokładnie co to było. W pewnym momencie jasna zjawa podała coś kobiecie. To był chyba jakiś wisiorek. Kobieta założyła go, a po chwili zaczęła się dusić. A raczej naszyjnik ją dusił. Gdy jasna postać spostrzegła co się dzieje, krzyknęła: - Nie jesteś godna moich obietnic, grzesznico! I zniknęła. Kobieta padła martwa na ziemię. Gdy mały Marsel zorientował się, że został z nią sam, podszedł bliżej i ściągnął z jej szyi wisior. Okazało się, że był to różaniec. Ale nie byle jaki. To był złoty różaniec. Chłopiec przestraszył się, że jego może spotkać to samo, co nieszczęsną kobietę. Mimo tego zaryzykował i nałożył go na szyję.  Gdy Marsel wrócił do domu, ukrył znalezisko. Minęła trochę czasu i chłopak dorósł. Pewnego popołudnia gdy sprzątał swój pokój, bo miał wyjechać na uczelnię, znalazł różaniec i znów założył go na szyję. Ten jednak nie zrobił mu nic złego. Marsel postanowił nosić go na szyi na szczęście. Po paru latach odkrył coś niesamowitego. Od czasu założenia różańca nie zmienił się w ogóle. To znaczy nie starzał się. Dla niego czas się zatrzymał. To było nieprawdopodobne, ale on chciał zachować to w tajemnicy przed światem. - Odkryłem, że o cudo daje nieśmiertelność każdemu kto je nosi, Isis - powiedział do mnie - Ale ty nie możesz nikomu powiedzieć. Tak płynęły nam lata w naszym małym domku na wzgórzu w Wilczych Dołach. Któregoś dnia 1944 roku najechali nas Rosjanie. Wtargnęli do domu i uwięzili mnie i Marsela w piwnicy. Gdy spostrzegli na jego szyi złoty różaniec, zapytali skąd bierzemy złoto. Ale przecież w naszej okolicy żadnego złoża nie było. Ich to nie obchodziło. Dali nam tydzień do namysłu. Kiedy znowu zapytali o złoto, a my powiedzieliśmy prawdę, jeden z żołnierzy na moich oczach podciął Marselowi gardło. Umarł na miejscu. Ostatkiem sił ściągnął różaniec i podał mi go. Uciekłam z domu wraz ze skarbem. Ukryłam się w lesie. Czekałam aż Rosjanie wyjadą. Kiedy już się tak stało wróciłam i zastanawiałam się, czy włożyć różaniec. - Czyż nie jestem grzesznicom? A co jeśli spotka mnie to co tę biedną kobietę? - pomyślałam. Jednak spróbowałam i do tej pory żyję, jak widzicie - Pamara spojrzała na Holly. - Minęło sporo czasu odkąd założyłam ten wisiorek. Normalnie już powinnam umrzeć ze starości. A nadal żyję. Jestem osobą , mam ciało i duszę, ale czasem zdarza mi się zamieniać się w ducha. Rzadko się to zdarza, ale jednak.
- A nie chciałabyś zdjąć tego ustrojstwa? - zapytała Holly, która najwyraźniej doskonale zrozumiała opowieść.
- Bardzo bym chciała. Ale niestety, jeśli to zdejmę powrócą wszystkie lata i albo będę starą panną, alebo kupką popiołu - odpowiedziała Pamara
- Może jest jakiś inny sposób? - zaciekawił się Nathan - Może powinniśmy dowiedzieć się więcej na temat tej kobiety z łąki.
- Ja bym zapytał tej białej zjawy - wydedukował Tomi.
- To nie miałoby sensu. Ta kobieta przecież dawno nie żyje. A zjawy nigdy nie widziałam. - Pamara spuściła głowę - Naprawdę chcecie pomóc przeklętej grzesznicy? - zapytała Morritów
- Oczywiście, że chcemy. Nie jesteś taka jak sądzisz. - Gabriela objęła zatroskaną kobietę.

czwartek, 6 czerwca 2013

 

Rozdział 3

' Trudny okres '


Szczęście nie dopisywało Morritom w Wilczych Dołach. Sąsiedzi okazali się oschli, a okolica w ogóle nie przypominała tej na zdjęciu, które ujrzeli gdy chcieli kupić ten dom. Kiedy parę dni temu Gabriela poszła po raz pierwszy do miejscowego sklepu, ludzie patrzyli na nią z wyższością. Z pewnością nie byli pozytywnie nastawieni do  'nowych'. 
 Nathan co wieczór rozmyślał o tajemniczej zjawie. A może jeszcze kiedyś ją ujrzy? Oglądał masę filmów o duchach i obłąkanych duszach potrzebujących pomocy. Może i ich zjawa taka była? Nie wiadomo, a więc powinniśmy nawiązać z nią kontakt - postanowił.
Dziś dzieci po raz pierwszy od przyjazdu poszły do szkoły. Tomi wrócił do domu zadowolony. Był bardzo śmiałym i pogodnym dzieckiem i szybko nawiązywał nowe znajomości. Za to z Holly było inaczej. Nieśmiała dziewczyna do nikogo się nie odzywała. Nowi koledzy byli dla niej obcy.  Choć chciała ich poznać, oni nie chcieli poznać jej. To było straszne. Dziewczyna wbiegła do pokoju i płacząc rzuciła się na łóżko.
- Dlaczego ja! - krzyczała ciągle i na przemian wymachiwała różnymi częściami ciała. Nagle poczuła na sobie czyjąś rękę. Ktoś próbował ją pocieszyć.
- Co się stało, kochanie? - zapytał kobiecy głos.
- Nie pasuję do nowej szkoły. Oni mnie tam nie chcą - wyżaliła się Holly, po czym znów zaczęła płakać.
- Nie możesz się poddawać. Pokaż im, że jesteś wyjątkowa, a na pewno cię przyjmą.

- Naprawdę tak sądzisz? - Holly przetarła oczy.
- Przecież też chodziłam do szkoły - kobieta pogładziła dziewczynę po włosach.
- Dzięki, mamo - panienka przytuliła się do niej. W tym momencie postać zachichotała. Holly, która do tej pory siedziała na łóżku z głową wbitą w poduszkę, spojrzała na osobę obok.
- Kim ty jesteś?! - wykrzyknęła i odskoczyła. - Skąd się tu wzięłaś?!

- Nie musisz się mnie bać, kochana. Naprawdę mnie nie pamiętasz? Widziałyśmy się niedawno. - Dziewczyna zlustrowała kobietę. Była piękna. Miała gęste, lekko kręcone czarne włosy, ciemne oczy, wyraziste usta i wydłużoną twarz.
Zapadła cisza. Holly powoli dochodziła do siebie. Rozpoznała ją po chwili. Ostatni raz widziała podobny zarys sylwetki, gdy wprowadzili się do domu. Ktoś spakował ich rzeczy i napisał na lustrze groźbę. Tak, to na pewno ona. Tylko...
- Przecież jesteś duchem! - dziewczyna zakryła usta dłonią
- Wcale nie - kobieta zadrwiła.
- Widziałam...- Holly zacięła się. Nie miała pojęcia co dalej robić. Duch wydawał się jej niebezpieczny. Za wszelką cenę chciał, aby opuścili dom. 
- Czego chcesz? Nie wystarczy ci, że nas nastraszyłaś? - zapytała oburzona dziewczyna.
- Nic nie rozumiesz - postać wstała i ruszyła ku drzwiom. Holly nie zatrzymywała jej. 
W tym samym czasie Nathan biegł po schodach, aby powiedzieć córce, o swoich planach związanych z duchem. Miał szczęście, gdyż swoim wejściem zatarasował drogę kobiecie.
- Kto to jest? - stanął osłupiały. Patrzył ze zdumieniem na piękność.
- To..to ten duch, tato. Ona...- dziewczynka spojrzała w oczy ojcu - ...mnie pocieszała
- Czy to znaczy, że nie zrobiła ci krzywdy? - Nathan zasłonił córkę plecami.
- Nie skrzywdziłabym jej - odparła kobieta - Zaakceptowałam wasze towarzystwo, gdy poznałam was bliżej.
- Myślę, że ona chce się z nami zaprzyjaźnić - nie wiadomo skąd, w pokoju pojawił się Tomi.
- Czy to prawda? - tata podszedł bliżej niej.
- Całkowita. Mam pokojowe zamiary.
- W takim razie powinniśmy się poznać. Zapraszam wszystkich do salonu - Nathan wyszedł razem z dziećmi. Kobieta podążyła za nimi.
Gdy już siedzieli w salonie rozpoczęła się seria pytań. Nawet Gabriela, która została dopiero przed chwilą o wszystkim powiadomiona, zaczęła pytać.
- Jak masz na imię? - zapytał ciekawski jak zawsze Tomi. Kobieta pogłaskała go po głowie. Była ubrana w jasną sukienkę ozdobioną kwiatami. Wyglądała zniewalająco.
- Mówcie na mnie Pamara.

 

 

środa, 5 czerwca 2013


Rozdział 2

' Stary lokator '

 

 Tomi i Holly obudzili się z samego rana. Od razu poczuli, że coś jest nie tak. Oboje wstali i rozglądnęli się po pokoju. Po chwili dało się usłyszeć:
- Mamo! Ktoś spakował moje rzeczy z powrotem do torby! - Gdy Gabriela dotarła na miejsce zbrodni, nie mogła uwierzyć. Dzieci były doszczętnie spakowane. Każda, choćby najmniejsza rzecz, była schowana.
- Kto mógł coś takiego zrobić? - przeraziła się Holly - A może to tata?
Cała rodzina udała się do sypialni w poszukiwaniu ojca. Ku ich zdziwieniu, Nathana nie było w łóżku. Rodzina zaczęła się bać. Ciszę jaka zapadła w pokoju, przerwał nagle baryton.
- Musicie coś zobaczyć! - Nathan stanął za ich plecami.
- Gdzie ty byłeś? - zapytała zdezorientowana Gabriela. - Czy to ty spakowałeś dzieci?
Ojciec podrapał się po głowie.
- Kiedy wstałem, a to było jakieś 15 minut temu, od razu poszedłem do łazienki.
- Ale to nie ma nic wspólnego z naszymi rzeczami - Holly nadąsała się. Pomimo swojego wieku, nadal zachowywała się jak dziecko.
- Mniejsza o to - tata chwycił córkę za ramię - Muszę wam pokazać co znalazłem w łazience.
Rodzina w końcu wycofała swoje oskarżenia i podążyła za nim. Łazienka nie była piękna. Można rzec, że była odrażająca. Stare płytki popękały na ścianach, a kran był zardzewiały. Lecz nie to wprawiło wszystkich w  zdumienie. Nad umywalką wisiało małe, okrągłe lustro. Widniał na nim napis zrobiony szminką. Nathan odczytał na głos: IDŹCIE PRECZ NIEPROSZENI GOŚCIE. Morritom włosy stanęły dęba.
Postanowili zorganizować naradę rodzinną. Równo o 12 zebrali się w salonie.
- Jak sądzę, każdy z was jest roztargniony i niezbyt rozumie co oznaczał napis na lustrze - rozpoczął Nathan - Lecz ja zdaję sobie sprawę z sytuacji. I chcę przedstawić wam moje zdanie.
Tomi poczuł mrowienie w stopach. To co za chwilę ma powiedzieć ojciec, na zawsze go odmieni. Gabriela przytuliła Holly i czekała. Tata wstał i wyprostowawszy się powiedział:
- Moi drodzy, wydaje mi się, że nie jesteśmy jedynymi mieszkańcami tego domu. Ktoś jeszcze tu jest i chyba nie zaakceptował naszego towarzystwa.
- Na pewno znajdziemy jakieś logiczne wyjaśnienie - wtrąciła niepewnie Holly.
- Znaczy , że to duch ? - Tomi aż podskoczył na krześle.
- Wszystko na to wskazuje - odpowiedział spokojnie Nathan. Po chwili w kącie pomieszczenia coś przez moment zaświeciło  i oczom wszystkich ukazał zarys postaci. Była bardzo niewyraźna.
Rodzina zamarła. Nagle usłyszeli cichy głos.
- Brawo, detektywie - powiedziała postać, po czym zniknęła.
Tomi skulił się na fotelu. Zawsze chciał zobaczyć ducha, jednak nie takie były jego oczekiwania. Pamiętał, gdy w dzieciństwie oglądał przygody ducha Kacperka. Mały duszek był bardzo przyjazny, a ten mieszkający w ich domu, nie był zbyt uprzejmy. A może spróbowałbym dowiedzieć się o nim więcej? - pomyślał chłopiec. Co by to było kolegować się ze zjawą...Wszyscy by mi zazdrościli. Kumple przychodzili by do mnie do domu, aby zobaczyć ducha - rozmarzył się. Oczywiście nie chciał nikomu wyjawić swoich sekretnych myśli.
Morritowie byli przerażeni. Zjawiska paranormalne nie były dla nich codziennością. Nie wiedzieli co mają robić. Czy zostać i porozumieć się z niegodziwym duchem, czy uciekać? Tej nocy wszyscy mieli koszmary

poniedziałek, 3 czerwca 2013


Rozdział 1

' Nowy Dom'



Dla Morritów przeprowadzka nie była łatwa. Od roku się do niej przygotowywali. Nie chcieli zmieniać miejsca zamieszkania, ale kiedy zmarła ciotka Meg , która ich utrzymywała, postanowili spróbować żyć na własny rachunek. Spakowali więc swoje rzeczy i aktualnie są w drodze do nowego domu. Będą teraz dumnymi mieszkańcami wioski Wilcze Doły. Nazwa może niezbyt zachęcająca, jednak nie można wybrzydzać, gdy trzeba wykarmić 4 osobową rodzinę - myślał Nathan - ojciec i głowa rodziny.
Mały Tomi był bardzo zaniepokojony. Wiercił się na swoim siedzeniu. Nie chciał zmieniać otoczenia, opuszczać kolegów i szkoły. A co jeśli nie znajdzie tam nowych przyjaciół? Co jeśli wszyscy będą go wytykać palcami? Zacisnął zęby.
Holly Morrit kurczowo ściskała pas i chwilami wpatrywała się w siedzącego obok  brata. Czy miał podobne obawy? Jednak jest trochę za młody, by przeżywać to co ja - pomyślała. Wilcze Doły są nadzieją na lepsze życie. Może i przyzwyczaiła się do domu cioci Meg, ale zawsze czuła, że czegoś jej brakuje. Jest teraz 15-letnim ptakiem, który musi szybko znaleźć miejsce na gniazdko. Czy będzie potrafiła się odnaleźć w tym wszystkim? To pytanie nie dawało jej spokoju.
Po długiej podróży i walce z emocjami, rodzina nareszcie ujrzała znak, na którym widniał napis: Wilcze Doły. Byli na miejscu. Wioska okazała się taka jak wszystkie inne. Cicha, spokojna i mało zaludniona. Nowa siedziba Morritów znajdowała się na wzgórzu. Był to niewielki drewniany domek, wyglądający wyjątkowo solidnie. Kiedy samochód zaparkował na podjeździe, Nathan zawołał do dzieci.
- Wysiadka moi drodzy! Czas powitać nowy dom! 
Wyciągnął z kieszeni stary klucz, otworzył zamek i niepewnie popchnął drzwi. Ich oczom ukazał się zadbany salonik, z którego można było dojrzeć kuchnię i mały schowek na miotły. Nie przeoczyli również schodów prowadzących na piętro.
- Tomi - Gabriela podała synowi jego walizkę - Pójdziecie razem z Holly na górę i rozpakujecie się. Każde z was ma już swój pokój.
Dzieci zniknęły na schodach. Gabriela oparła się o ramię swego męża. Wreszcie mają swój cichy kąt. Będzie mogła tu malować swoje obrazy. Gabriela Morrit nie ma bowiem stałej pracy. Jest artystką. Żyje za pieniądze zarobione na swojej sztuce. Jedynie Nathan ma stałą pracę. Czasami ma dość  spełniania  zachcianek żony. Gdyby choć przez chwilę spojrzała na świat jego oczami, dowiedziałaby się, co to znaczy utrzymywać rodzinę.
Tymczasem Tomi i jego siostra ulokowali się w pokojach. Holly dostała większy, którego ściany zdobiła pomarańczowa tapeta. Wystrój nie przypadł jej zbytnio do gustu, za to bardzo lubiła pomarańczowy kolor. Pokój chłopca był bardziej stonowany. Idealny dla osobnika płci męskiej. Cały niebieski i drewniany. Ich nowe lokum było wspaniałe.