piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 8

 ' W pogoni za motylem '



Nathan miał rację. Powinna wrócić w tamto miejsce, gdzie Lucila Dares znalazła różaniec. Wszystko wydarzyło się co prawda wiele lat temu, ale kto wie, może zjawa znów się pojawi?
Rodzina Morritów chciała dodać kobiecie otuchy. Wiernie towarzyszyli jej przy podejmowaniu tak ważnych i zarazem strasznych decyzji.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić, Pamaro? - pomimo tego, że Nathan całkowicie ją popierał, nadal nie mogła zapomnieć wydarzeń z ostatniego wieczoru.
- Tak, niech się dzieje co chce - nastroszyła się. Nie musieli długo podróżować w poszukiwaniu polany. Znaleźli ją na skraju lasu na terenie sąsiedniej wioski. Ziemia pokryta była piękną zieloną trawą, a kwiaty, które na niej rosły przypominały złote róże.
- Co my niby mamy robić na tym odludziu? - Holly jak zwykle wtrażała swoje zdanie w najmniej odpowiednim momencie.
- Będziemy czekać - skwitowała Pam.
- Myślisz, że To Coś zareaguje na różaniec? - Gabriela zapytała z głupia miną. Ale nazywanie czegoś, czego nigdy w życiu się nie widziało Czymś, było jak najbardziej na miejscu.
- Nie wiem, moja droga. Połowę mojego długiego jak dotąd życia przesiedziałam w waszym domu. Nigdy nie chciałam zgłębiać tajemnic świata, więc nie jestem wszystkowiedząca - Pamara lekkim ruchem chwyciła różaniec w palce.
- A ja sądzę, że coś się stanie - mały Tomi wydawał się bardzo odważny. Wszyscy nagle spuścili głowy i zamilkli. Takie czekanie na cud było jednak z lekka bezsensowne. Stali tak w bezruchu przez bardzo długi czas. Nic się jednak nie działo.
- To nie ma sensu - Nathan stracił nadzieję - nic ani nikt się tu nie zjawi. To jak pogoń za motylem. Nierealne.
Po tych słowach Pamara poczuła, że po jej policzkach sływają łzy. Nie wiedziała jednak dlaczego.
- Kochanie, daj jej czas - Gabriela zatrzymała mężą, gdy chciał pocieszyć kobietę. Nie zdawała sobie sprawy z ich relacji.
Po nastepnych minutach ciszy Morritowie ujrzeli tylko uciekającą w las Pam. Była zapłakana, a nadzieja na rozwikłanie zagadki całkowicie ja opuściła. Czuła, że nikt jej nie rozumie. Nawet bliski jej sercu Nathan. Jedynie Marsel był jej pokrewną duszą. A teraz została całkowcie sama.

Jednak nagle na polanie, ku zdziwieniu Morritów rozległ się niski głos.W powietrzu zajaśniał kształt postaci.
- Nie powinno Cię tu być

Kobieta usłyszawszy ten głos zamarła z przerażenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz